UWAGA! –Wiedz, że otwierając tę tabakę powinieneś wziąć ze sobą czekany, gogle oraz ciepłe ubranie alpinisty, ponieważ wybieramy się w długą aromatyczną podróż po Alpach.
Mija już około drugi tydzień wędrówki, aż w końcu widać szczyt. Jeszcze parę mocniejszych pociągnięć nosem i jestem na samej górze. Moim oczom ukazuje się piękny widok, ale tu niespodzianka. Na samym szczycie widzimy razem ze swoją narzeczoną małego, starszego, bladego dziadziusia, który siedzi i coś wciąga. Po dokładnym przeglądnięciu się przedmiotowi, który trzyma w ręku, zauważam, że jest to małe, niebieskie pudełeczko z trzema srebrnymi szczytami. W lewej części opakowania widnieje logo firmy Poschl’s Tabak, a nad szczytami gór widać biały napis „Gletscher Prise”. Tak, to właśnie nasza tabaka, którą będę dzisiaj recenzował. Opis tabakierki był już chyba wystarczający i urozmaicony, więc nie będę do niego wracał. Z tym wszystkim co opisałem kojarzy mi się obcowanie z tą tabaką. Jest to tabaka bardzo kultowa w Polsce, rozpoznawana tak samo jak Gawith Apricot i tak samo ta tabaka ma tylu zwolenników, co partyzantów walczących z ich smakiem. Smak G.Prise jest bardzo specyficzny. Nie używam tu tego słowa w sensie negatywnym, tylko takim że tę tabakę da się w smaku rozpoznać na kilometr. Wiedząc, że ktoś w danej chwili na samym dole Alp otwiera tabakierkę, kiedy my jesteśmy na samym szczycie, od razu będziemy wiedzieli, że jest to G.Prise. Na pierwszy plan smakowy rzuca się nam typowy aromat niemieckiego mentolu używanego przez tego producenta w swoich wyrobach tabacznych. Drugi plan… I tu jest pies pogrzebany. Pojawia się smak, którego dużo ludzi nie trawi. Czym ten smak jest szczerze chyba nikt nie wie z wyjątkiem producenta. Teoretycznie jest to olejek Kolumbijski, ale co to tak właściwie jest? Wybaczcie nie jestem sam w stanie tego poprawnie zdefiniować. Moim zdaniem, zapach pomocniczy ( czyli ten w tle ) pachnie mi jak maść Wick. Jeśli ktoś nie wie, jest to maść rozgrzewająca o zapachu eukaliptusa, choć G.Prisowi do zapachu eukaliptusa stanowczo brakuje. Jednakże nie znam żadnego innego aromatu, który mógłbym przypisać smakowi tej tabaki.
Reasumując, smak naszego Alpinisty jest naprawdę bardzo ciężki do zdefiniowania. Mi osobiście pachnie maścią Wick, co mi bardzo odpowiada . Nie muszę już chyba mówić, że jestem zagorzałym zwolennikiem tej tabaki. Cena, w jakiej można ją nabyć waha się u mnie w granicach od 6,50 do 10 zł za 10 gramowe pudełko. Tabakierka jest śliczna. Jeśli chodzi o szczelność, tabakierki tego typu mnie nigdy nie zawiodły. Aromat unosi się dość długo w nosie, za to jak zwykle humor musi popsuć nam spływ, ponieważ dla mnie jest bardzo hardcorowy, ale warto, bo Prise’a bardzo lubię. Jestem jedną z tych osób, co właśnie od tabak tego typu zaczynały swoja tabaczną przygodę. To będzie na tyle. Myślę, że się miło to czytało, nawet tym, co tej tabaki nie lubią. Dziękuję i pozdrawiam. Wasze zdrówko .Snuff!
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Napisane przez El Gorryl
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Napisane przez El Gorryl
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012
Październik 01, 2012